“Dziewczyna ze zdjęcia” i nie tylko

Londyn ma wiele twarzy

W ramach Marketu odbyło się spotkanie z grupą badawczą, a zarazem grupą filmową, która stoi za “Dziewczyną ze zdjęcia”. W najbardziej restrykcyjnymi okresie pandemii IPN zainicjował akcję, która miała doprowadzić do identyfikacji pewnej kobiety ze zdjęcia z II wś. Instytut zwrócił się do internautów z prośbą o pomoc w rozpoznaniu jej. W pewnym momencie do inicjatywy zaczęło się przyłączać coraz więcej ludzi. Początkowo, jak podają grupa badawcza, dowiedziano się, że nazywa się Maria. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, by powziąć kolejne kroki w śledztwie.

Z czasem postać tytułowej dziewczyny zaczęła coraz bardziej nabierać kształtów i można było ją osadzić w pewnych konkretnych ramach historycznych, na koniec znajdując jej ciało i oddając jej zasłużony szacunek poprzez oficjalny pochówek. Jednak nie było to tak proste, jak może się wydawać. Polka przemieszczała się po świecie, by w końcu w okolicach II wś trafić do Londynu. Jak można sobie wyobrazić, poszukiwania tego typu czy przeszukiwanie archiwów to dość mozolny proces. Dodatkowo należy się zastanowić jak opowiedzieć historię, która jest kompletnie nieznana? Jak opowiedzieć nieznaną ludziom historię tak, by zaciekawić też zagraniczną widownię? To nie lada wyzwanie, ale reżyserka filmu Bogna Bender-Motyka postanowiła stawić mu czoła, i jak sądzimy, była to praca z pasji.

Reżyserka stwierdziła, że „my (Polacy) lubimy tworzyć filmy historyczne, ale zapominamy że te filmy powinny też być kierowane do ludzi za granicą”. Dodatkowo powinny być w stanie one zainteresować nie tylko dorosłych, lecz także młodzież. Jak przyznaje grupa badawcza, byli zaintrygowani tajemniczą postacią dziewczyny ze zdjęcia i robili to ze zwykłej pasji do przywracania historii do życia. Praca ta była ciężka, ale także pasjonująca i jak wspomina pani Bender-Motyka: „potrafiłam wstać nagle w nocy i szukać informacji na jej temat w każdej wolnej chwili”.