Jerzy Majcherczyk i Marek Kamiński – wyprawa to jest metaforą życia

W dzisiejszych czasach więcej wiemy o świecie zewnętrznym niż o sobie samych, brak nam duchowej siły, która jest często ważniejsza niż ta fizyczna…

Rozmowę z podróżnikami pod tytułem „Zdobywcy Odkrywcy Patrioci” – Jerzym Majcherczykiem i Markiem Kamińskim poprowadziła Magdalena Pawlicka, która powiedziała, że film „Godspeed, Los Polacos” (o kajakowej wyprawie Majcherczyka po Rio Colca) to jest film o polskiej duszy, o tym jacy jesteśmy i jakie uwarunkowania historyczne nami kierują.

„Każdy z nas przeżył w swoim życiu trochę, jeszcze przed wyprawą. Ja chciałem się z tego jakoś wyzwolić, dostałem wewnętrzną siłę, chciałem coś w życiu osiągnąć, coś ważnego zrobić. Przy założeniu grupy kajakowej Bystrze spotkałem podobnych sobie. Dla naszej grupy nie istniało nic, czego nie moglibyśmy zdziałać. Ale też chcieliśmy coś zrobić dla Polski, wydawało nam się, że brakuje w naszym kraju wydarzeń, z których można było być dumnymi” – powiedział Jerzy Majcherczyk.

Marek Kamiński, który jako piętnastolatek popłynął na statku do Afryki, opowiadał, że czytał w dzieciństwie dużo książek i chciał, móc tak podróżować jak ich bohaterowie. „Takie miałem marzenie, ale marzenia same się nie spełniają, trzeba dać im naszą duszę, siłę, by stały się rzeczywistością. Chciałem, by moje życie miało sens, i chciałem być sobą w życiu” – mówił.

Rok temu, Jerzy Majcherczyk mając 70 lat, zdobył Kilimandżaro – „Jestem szczęściarzem, bo stawiam sobie wyzwania wynikające z moich marzeń. Kilimandżaro to góra specjalna, ja się niej czułem świetnie, choć podobno tam jest najwięcej wypadków śmiertelnych. Czasem zastanawiam się dlaczego mi się udaje? Może dlatego, że lubię pomagać innym, że ciągle jestem ciekawy świata?”. Pytany o emigrację Jerzy Majcherczyk powiedział – „Kiedy wyszliśmy z kanionu wybuchł stan wojenny, musieliśmy zareagować jak synowie tej ziemi. Dlatego robiliśmy wszystko to, co uznaliśmy, że może pomóc Polsce”.

Kamiński opowiadał o tym, jak ważna jest siła duchowa w trakcie wypraw, ważniejsza nawet niż fizyczna. „To głowa, a nie nogi dochodzą na bieguny. Kiedy musiliśmy zmniejszyć wagę naszych rzeczy, to odkładaliśmy te najbardziej według nas niepotrzebne i na górze tej sterty leżała książka Jana Pawła II „Przekroczyć próg nadziei”. Ostatecznie ją zabrałem, mimo że liczył się każdy gram, bo uznałem że duchowa siła jest ważna w pokonywaniu trudności. W połowie drogi, wiedzieliśmy już, że nie damy rady, ale nagle te słowa przekroczyć próg… dały nam siłę, żeby iść dalej. To mi pokazało, że rzeczywiście duchowa siła była ważniejsza niż fizyczna”.

Wyprawa to jest metafora życia, tylko wszystko jest jak w pigułce – mówili podróżnicy. Każdy człowiek zmaga się z porażkami i sukcesami. „Mnie wyprawy dały to, że w życiu łatwiej sobie dawałem radę, bo miałem dystans do wielu rzeczy. Czasami żeby coś poznać trzeba umieć za to zapłacić cenę. Paradoksalnie często te łatwe drogi nie kończą się dobrze” – dodał Kamiński.