Mówienie o wojnie to moja odpowiedzialność

Rozmowa z Oksaną Czerkaszyną – ukraińską aktorką grającą w Polsce, prowadzącą tegoroczną Galę Otwarcia Festiwalu NNW; odtwórczynią jednej z głównych ról w filmie „Złe drogi” (pokazywanym w konkursie NNW na najlepszy międzynarodowy film fabularny); jedną z bohaterek filmu „Syndrom Hamleta”, który będzie można zobaczyć na pokazie specjalnym. Gra także główną rolę w filmie „Klondike”, który jest ukraińskim kandydatem do przyszłorocznego Oscara.

– Na tegorocznym Festiwalu NNW pokazujemy wersję reżyserską filmu „Złe drogi”. Opowiedz o swojej roli w tym filmie.

Film jest reżyserskim debiutem Natalii Worożbyt. Scenariusz został tak wspaniale napisany, że nie potrzebna była improwizacja. Wystarczyło tylko te rolę zagrać, jak po nutach. Gram sanitariuszkę, która musi donieść ciało swojego ukochanego, zabitego żołnierza – jego żonie, aby ta go pochowała. Jestem wdzięczna Natalii, że dała mi rolę, w której moim zadaniem było pokazać osobę w sytuacji traumatycznej, radykalnej, grać w skrajnych emocjach. Aktorzy marzą o takich rolach. Żeby wcielić się w tę postać rozmawiałam z żołnierzami-kobietami (zresztą w tym filmie zagrali też prawdziwi żołnierze, a Natalia pojechała do Donbasu przed zrobieniem tego filmu). Moja bohaterka jest więc połączeniem kilku kobiet, które walczyły, przeżyły straty bliskich ludzi. To dedykacja dla kobiet-żołnierzy walczących na froncie. Ta postać miała być autentyczna a nie wymyślona. To było dla mnie wyzwanie. Jestem dumna z tego filmu i tej roli.

– Za rolę w tym filmie dostałaś nagrodę Kinokoło dla najlepszej ukraińskiej aktorki filmowej.

To było zaskakujące, bo to był mój debiut w głównej roli filmowej a nagroda zostałą przyznana przez profesjonalistów, więc jest tym bardziej cenna.

– Film „Złe drogi” był ukraińskim kandydatem do Oskara. W tym roku jest nim „Klondike”, w którym grasz główną rolę.

Bardzo chciałabym, żeby „Klondike” wszedł na listę najlepszych filmów na świecie. Byłabym zaszczycona i szczęśliwa móc reprezentować tym filmem Ukrainę, zwłaszcza w momencie, kiedy w moim kraju trwa wojna.

– O czym jest „Klondike”?

Reżyserka Maryna Er Gorbach obchodziła urodziny w dniu, w którym nad wschodnią Ukrainą w 2014 roku Rosjanie zestrzelili malezyjski samolot pasażerski. To ja bardzo poruszyło. Gdyby świat wtedy zareagował może wojny na taką skalę by nie było. Film przedstawia 3 dni z życia rodziny w obwodzie donieckim, w małej wsi. Szczątki samolotu spadają na dom bohaterów. Kobieta, żona głównego bohatera, którą gram, jest w ciąży. Małżonkowie są zaskoczeni i przestraszeni początkiem wojny, jednak wpadają w taki stan, w którym nie mogą się ewakuować, strach walczy z przywiązaniem do miejsca, w którym się urodzili, wychowali, gdzie jest ich dom. Widzimy rodzinę ogarnięta niemocą, nie wiedzącą jak zareagować a jednocześnie walczącą o siebie i swoją przyszłość. Maryna powiedziała, że to jest film o kobiecie, która uwierzyła, że może zatrzymać wojnę. Film jest mocną wypowiedzią antywojenną, przeciw bezsensownej przemocy, z którą walczy teraz Ukraina.

– Czy jako artystka ukraińska, grająca w Polsce i w filmach pokazywanych na całym świecie, po wybuchu wojny odczuwasz, że masz do wykonania jakaś misję?

Nie myślę o tym w kategorii misji. Moim zdaniem to jest odpowiedzialność. Każdy artysta powinien próbować, choć może to utopia, sprawić, żeby świat był lepszy. Ta wojna to najbardziej dramatyczny moment w moim życiu, zarówno osobistym, jak i artystycznym, ale grając i mieszkając też w Polsce, boję się również o los i przyszłość tego kraju. Swoją działalność artystyczną widzę szerzej, dążę do tego, żeby cały świat był lepszy. Czuję odpowiedzialność mówienia o wojnie, bo wielu artystów ukraińskich nie ma takiej możliwości – walczą i robią niesamowite rzeczy, żeby ukraińska sztuka i kultura przetrwały. Oo 2014 roku, od początku konfliktu na Ukrainie, zrobiłam już ponad 10 projektów teatralnych i filmowych, terapeutycznych dla zmobilizowanych czy walczących żołnierzy i żołnierek. Przykładem jest m.in. „Syndrom Hamleta”. Pracujemy z nim z żołnierzami, którzy teraz walczą. Przepracowujemy traumy. Przez ostatnie lata moje życie artystyczne w dużej mierze dotyczy tematu wojny. Od kilku lat mówiliśmy o niej światu. Czuję frustracje, że nie zadziałało i inwazja objęła cały kraj, ale nie tracę nadziei i postaram się zrobić wszystko, żeby ukraińska kultura, teatr, film, za które jestem w pewnym stopniu odpowiedzialna – przetrwały. Podobnie jak ukraińska tożsamość narodowa.

– Czy jak w lutym wybuchła wojna na całej Ukrainie mogłaś liczyć na pomoc?

Od razu pojawiły się oddolne akcje pomocy. Zwykli ludzie, jeszcze zanim państwo zareagowało, zaczęli pomagać, pojawili się na granicy, udostępniali swoje mieszkania, uruchomił się wolontariat, organizacje charytatywne. Dużo podróżuję po świecie i Polska to jest jedyne miejsce, w którym widać fragi ukraińskie i mam poczucie, że wszyscy są świadomi, wojny na Ukrainie oraz tego, że musimy pokonać Rosję. W innych krajach europejskich, nawet na poziomie przestrzeni publicznej, rzadko można zobaczyć takie wsparcie.

– Z jakim przesłaniem jako człowiek, artystka i Ukrainka przyjechałaś na Festiwal Filmowy NNW, na którym opowiadamy o szukaniu dróg do wolności?

Trudno to zamknąć w jednym zdaniu. To jest niezwykle ważne, że Polacy, w sferze kulturalnej, stwarzają przestrzenie nie tylko dla Polaków, żeby poznali nasze filmy, muzykę czy działania, ale też dla Ukraińców i Ukrainek, którzy tu przebywają, mieszkają, żeby mogli nadal obcować z ukraińską kulturą, zobaczyć ukraińskie dzieła, które są w tej chwili doceniane na świecie. Mieć dostęp do ukraińskiej kultury, mieszkając tymczasowo z powodu wojny w innym kraju. To jest gest, moim zdaniem, wielki i mocny. Za to wam dziękuję.

Rozmawiała Monika Tarka-Kilen

Oksana Czerkaszyna jest uznawana za najlepszą aktorkę ukraińską młodego pokolenia. Od czterech lat gra w Polsce. Od 2021 roku jest aktorką Teatru Powszechnego w Warszawie.