Mielec kolejnym miastem na mapie festiwalowych retrospektyw

Choć finał Festiwalu Filmowego Niepokorni Niezłomni Wyklęci odbywa się w Gdyni, to tak naprawdę dopiero początek. Arkadiusz Gołębiewski, dyrektor tego jedynego w Europie festiwalu poświęconego losom ludzi, którzy walczyli o niepodległość swojej ojczyzny po zakończeniu II wojny światowej, po ostatniej projekcji w Gdyni wie doskonale, że to, co narodziło się przez kilka wrześniowych dni nad Bałtykiem, musi dotrzeć do jak największej liczby miast i miasteczek w Polsce.

Dlatego organizujemy retrospektywy. W tym roku było ich w sumie 8, a ostatnia odbyła się w dniach 31 maja – 1 czerwca w Mielcu. Tu, z inicjatywy Klubu historycznego „Prawda i Pamięć”, Stowarzyszenia „Scena Kultury” oraz Domu Kultury SCK organizowana została retrospektywa tego, co na ubiegłorocznym Festiwalu było najlepsze.

Przede wszystkim filmy – na retrospektywie nie mogło zabraknąć, rzecz jasna, laureata Złotego Opornika ostatniego Festiwalu, dokumentu „Hieronim Bednarski. Wyklęty z czerwonej wsi” w reżyserii Henryka Jureckiego. Mielczanie mogli też obejrzeć wybitny dokument, który podbił gdyński festiwal w 2015 roku, czyli „WIN – ostatnia nadzieja” w reżyserii Sławomira Górskiego. Kolejnym wydarzeniem przeglądu był pokaz filmu „Mój przyjaciel Laluś” znakomitego, wielokrotnie wyróżnianego na Festiwalu NNW dokumentalisty, Dariusza Walusiaka.

Uczestnicy retrospektywy mogli zobaczyć też kilka filmów Arkadiusza Gołębiewskiego, pomysłodawcy Festiwalu NNW, ale przede wszystkim reżysera, niezmordowanego odkrywcy historii i ludzkich losów. W Mielcu pokazał: „Historię Kowalskich”, „Inka. Zachowałam się jak trzeba”, „Tropem Wyklętych” oraz „Polska szuka bohaterów”.

Ale pokazy filmów to dopiero początek, bo Festiwal to też „miejsce”, gdzie zapomniani przez lata bohaterowie podziemia antykomunistycznego traktowani są w sposób wyjątkowy. Co roku wręczamy w Gdyni pamiątki, będące wyrazem najgłębszego szacunku i uznania. W Mielcu nadarzyła się okazja, by pokazać, że o bohaterach przeszłości Festiwal pamięta. Dlatego Sygnetami Niepodległości wyróżnieni zostali: pośmiertnie – Wojciech Lis „Mściciel” Chorąży, w jego imieniu Sygnet odebrała córka Jadwiga Florek z Nysy oraz, również pośmiertnie, podpułkownik Aleksander Rusin „Rusal”, w którego imieniu Sygnet odebrał syn, Roman Rusin.

Natomiast symbolicznymi Drzwiami do Wolności wyróżnieni zostali: kapitan Jerzy Dębicki, oraz, pośmiertnie, porucznik Leon Wanatowicz „Boruta”, statuetkę odebrał syn, Bogusław Wanatowicz z Łodzi.

Pielęgnowanie historii nie byłoby skuteczne, gdyby nie młodzież, która po zetknięciu z Festiwalem odnajduje na nowo jej sens. Nie inaczej było w Mielcu, to dla młodych zorganizowano warsztaty pod hasłem „Nagraj dziadka komórką”, które prowadziła montażystka Maria Wiśnicka, Arkadiusz Gołębiewski, oraz operatorzy Sebastian Kniza i Andrzej Wyrozębski. To projekt, który pozwala młodym poznać historię taką, jaka była, poznać jej prawdziwych bohaterów. To, że taki sposób edukacji cieszy się ogromnym zainteresowaniem, pokazuje Festiwalowy projekt „Młodzi dla historii”. W Gdyni dokonania młodych filmowców nie tylko budzą zainteresowanie i uznanie, ale niejednokrotnie potrafią wycisnąć łzy wzruszenia.

W Mielcu nie mogło zabraknąć debaty historycznej, podczas której analizowano niezwykle istotną kwestię, jaką jest „Historia wokół nas”.

Na koniec, podobnie jak w Gdyni, tak i w Mielcu, program wydarzenia dopełniła sztuka. Gości mieleckiej retrospektywy porwał Piotr Cyrwus, który zaprezentował monodram „Zapiski Oficera Armii Czerwonej” autorstwa Sergiusza Piaseckiego. To historia starszego lejtnanta Michaiła Zubowa, wkraczającego wraz z Armią Czerwoną do Polski we wrześniu 1939 roku. Sztuka powstała w Teatrze STU, kiedy jeszcze w naszym kraju stacjonowały wojska radzieckie i w niekonwencjonalny sposób pokazuje nasze czasy wojenne, wielkiej zdrady i opuszczenia Polski.