Podczas 15. edycji Festiwalu Filmowego NNW 30 września nagroda Platynowy Opornik za całokształt twórczości, za niezależność w podejmowaniu trudnych tematów, bezkompromisowość i niezależność pracy twórczej – została przyznana artyście wszechstronnemu, budującemu rzeź swą sztukę polską tożsamość narodową – Jerzemu Kalinie. Z kolei 11 listopada 2023 roku rzeźbiarz odebrał z rak prezydenta RP Andrzeja Dudy Order Orła Białego. Z artystą rozmawiamy o braku pokory i wszechstronnych zainteresowaniach, także filmowych.
Napisać o panu, że jest pan artystą wszechstronnym to i tak za mało: malarz, twórca filmów animowanych i dokumentalnych, instalacji, scenograf, witrażysta… Do tego ołtarze papieskie, instalacje w muzeach, grobowiec księdza Jerzego, kaplice w Belwederze, w Pałacu Prezydenckim, wreszcie Pomnik Smoleński. Czy taka wielość możliwości twórczych pomaga czy przeszkadza?
Lubie się sprawdzać w różnych formach przekazu, w różnych wrażliwościach, łączyć myślenie. A przecież wszystkie formy sztuki są sprawdzianem spotkania się z drugim człowiekiem. To sens mojego życia, ale i wyzwanie, podzielenie się w czasie i przestrzeni, w zdarzeniach, które następują, w przemianach społecznych. Ja to nazywam nawigacją sztuki. Mamy tu i określenie swojego miejsca, celu, i odnajdywanie czegoś, co nie zostało jeszcze odnalezione. Wiele światów zostało już artystycznie opisanych, więc ja chcę poszukiwać samego siebie w przestrzeni kulturowej własnego kraju. Jest to rodzaj zwierzenia, rozmowy, odciśnięcie osobistego śladu. Ponosimy ryzyko, że nasza praca może okazać się pomyłką, ale proces tworzenia jest niezwykły i samo uczestniczenie w nim jest cudowne.
Kogo uważał pan za swojego mistrza w sztukach pięknych?
Mistrzem wyjątkowym jest dla mnie Vermeer. Sztuka musi mieć swoją tajemnicę i to czuć w jego obrazach, ich bohaterowie niosą w swych twarzach jakiś ślad uduchowienia. Oni nigdy nie przestali żyć… Ale i w Polsce mieliśmy wielkich malarzy w skali światowej. Jacek Malczewski, Olga Boznańska, Andrzej Wróblewski, Władysław Hasior – byli czułymi barometrami czasu, emocji, przestrzeni, zdarzeń. Wskazywali rzeczy ważne w życiu i w świecie.
Na festiwalu zobaczymy trzy pana filmy animowane „Szychta”, „Esperalia”, „Solo na ugorze”. Co panu lubi w animacji jako medium do opowiadania swego świata?
To są filmy, które powstały dzięki Solidarności. One są, w moim przekonaniu, autentycznym wyznaniem tamtych czasów. Byłem szczęśliwy, że mogłem je zrealizować. Na Akademii zrobiłem dwa dyplomy – z malarstwa i przestrzeni, a potem zobaczyłem „Apel”, animowany film Ryszarda Czekały. To jest animacja, ale jednocześnie klasyczny film dokumentalny. Był zrobiony z taką wrażliwością, oszczędnością środków wyrazów, że zrobił na mnie wrażenie jak żaden inny dokument. Kultowy film. Pomyślałem sobie, że jest jak wzorzec z Sèvres, i nabrałem apetytu na tę formę wypowiedzi. Film animowany to była dla mnie terapia, bo on wymaga skupienia i pracy niemal benedyktyńskiej, dyscypliny. Najtrudniej jest wyrazić prawdę w najprostszy sposób i w najkrótszym czasie. W animacji jestem zwolennikiem pracy człowieka, bo dzięki niej mamy coś, czego nie da nam komputer – błąd. Błąd filmowy jest śladem czegoś najistotniejszego. W mistrzowskich dziełach spotykamy mistrzowskie potknięcia. I wtedy efekt jest najciekawszy. To jest moment, kiedy widz odczytuje zawahanie i zamyślenie, grę wyobraźni, dlatego jestem przeciwko perfekcyjnej formie. Błędy zaświadczają o sztuce.
Nie boi się pan tworzyć rzeczy ulotnych, choć symbolicznych, jak ołtarze papieskie…
Lubię sztukę ulotną, instalacje, performance, ale można powiedzieć, że w sztuce wszystko jest efemeryczne, każda sztuka przemija lub ulega czasowi. Na szczęście nigdy nie zginie chęć tworzenia. Projektowanie ołtarzy papieskich to podjęcie pewnego zobowiązania moralnego, duchowego, podobnie jak przy żoliborskich ołtarzach na msze za Ojczyznę, które robiłem co miesiąc – od śmierci księdza Jerzego do Okrągłego Stołu. Moje specjalne podziękowania należą się zarówno naszemu wielkiemu Papieżowi jak i księdzu Jerzemu Popiełuszce. Oni spowodowali, że wróciłem do lepszego świata. Jestem wdzięczny św. Janowi Pawłowi II za to, że mnie przebudził jako człowieka i przywrócił wiarę w samego siebie. Dzięki niemu poczułem, że istnieje szansa na zmianę sytuacji w Polsce.
Co dla pana jest ważne w filmie dokumentalnym?
Dobrego dokumentu nigdy nie odłożymy na półkę z powodu przedawnienia. Twórcy muszą dzielić się swoimi tajemnicami, ale bez obnażenia się. Kiedy filmy przekraczają granice intymności, tracimy zaufanie, bo jest w nich coś nieludzkiego nieprawdziwego, są wynaturzenia i kłamstwa. Jeżeli nie dochowamy tajemnicy to sztuka zaginie. Mam szacunek do artystów, którzy potrafią mówić o tajemnicy na najwyższym poziomie, taki był film w latach 70. i 80. XX w.
Jakie ma pan przesłanie do młodych twórców, którzy na początku drogi łatwo ulegają blichtrowi świata i jego błyskotkom…
Róbcie to, co chcecie robić, to, do czego macie najgłębsze przekonanie, nie nastawiajcie się od razu na sukces. W tej chwili mamy, niestety, w sztuce etap najgorszy jaki może być – słychać tylko bełkot, odeszło się od tego, co było ważne, czyli świadomości, że mówi się do drugiego człowieka. Wszystko jest zakłamane – czarna chmura, która wisi nad nami jest coraz cięższa, bo przez brak jasnych określeń, co jest dobre, a co złe, tracimy punkt odniesienia.
Na 15. jubileuszowym festiwalu NNW otrzyma pan Platynowy Opornik – podoba się panu idea nagrody jako opornika właśnie i czy nosił pan opornik?
Zarówno forma, jak i nazwa nagrody ma w sobie pewien dystans do świata, nie ma w niej zadęcia czy fałszu. Zwykle nagrody filmowe są dla mnie obce cywilizacyjnie, ale opornik ma szlachetne pochodzenie. Nosiłem go, ale i ciągle oddawałem, jak ktoś mnie poprosił. Ale to było ważne, że się jako naród identyfikujemy i określamy, i to nie piętnem zdrady czy przemocy, ale takim delikatnym, ukrytym znakiem. Czymś kruchym w świecie rozmów kontrolowanych. Wyciągałem oporniki ze starego, przedwojennego radia, które leżało na strychu, potem zresztą byłem trochę zły na siebie, że je zniszczyłem. Muszę powiedzieć, że jako dziecko często wpatrywałem się w diodę, która świeciła w tym odbiorniku. Byłem pewien, że to magiczne oko, które na mnie patrzy, oko kogoś, kto jest zawieszony między światem realnym a nierealnym.
Hasło przewodnie tegorocznego Festiwalu brzmi „Wolna Polska w wolnym świecie”. Czy myślał pan, że doczekamy takiej Polski?
Niestety sądzę, że ani my nie jesteśmy wolni, ani świat. Żeby żyć w wolnym kraju trzeba ciągle odzyskiwać niepodległość, musimy mieć w sobie gotowość do obrony naszych rodzin, naszej pamięci, istnienia. Musimy przygotować się na zewnętrzne zagrożenia, jeśli mamy przetrwać jako jednostki i jako wspólnota. Musimy bronić tego, co najistotniejsze – pamięci o tych, którzy dali nam dar życia i dar wiary. Mamy ogromny dług wdzięczności dla pokoleń, które oddały życie w powstaniach, wojnach. Ten festiwal i te filmy są o tych, którzy się nigdy nie poddali, nie wyrazili zgody na niewolę. NNW przywraca równowagę w historycznej pamięci narodowej.
Rozmawiała Magdalena Łysiak
Patronat Honorowy nad 15. Międzynarodowym Festiwalem Filmowym NNW objął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Pan Andrzej Duda
Organizatorami festiwalu są Stowarzyszenie Scena Kultury i Miasto Gdynia
Festiwal został Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszy Promocji Kultury
Festiwal współfinansowany jest przez Polski Instytut Sztuki Filmowej
Partnerem Generalnym 15. Festiwalu NNW jest Energa z Grupy ORLEN
Za wsparcie festiwalu dziękujemy również: Grupie PZU, Fundacji PKO Banku Polskiego, Fundacji BGK, Fundacji Grupy PKP
Partnerzy Instytucjonalni Festiwalu: Instytut Pamięci Narodowej, Instytut Strat Wojennych im. Jana Karskiego, Polska Fundacja Narodowa, Archiwa Państwowe, Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny
Patronem Medialnym Festiwalu jest Telewizja Polska S.A. oraz Polskie Radio i Polskie Radio 24
Dziękujemy również pozostałym Partnerom i Patronom Medialnym