“To dla mnie wielkie zaszczyt wyróżnienie. Jestem zaskoczona, ale jednocześnie bardzo się cieszę bo Niepokorni, Niezłomni – wierni słowom >Miłość Ojczyzny naszym prawem<, a to powinno być dla nas wszystkich drogowskazem. Dla nas wszystkich i dla mnie osobiście – przesłaniem: jak żyć, jak tworzyć, jak być wiernym. A przede wszystkim, żeby się nie bać. Amor patriae nostra lex!” – mówiła aktorka po wręczeniu nagrody podczas uroczystej Gali otwarcia Festiwalu Filmowego NNW.
Aktorka Halina Łabonarska została laureatką PLATYNOWEGO OPORNIKA 16. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego NNW. Nagroda przyznawana jest co roku na Festiwalu NNW za całokształt twórczości, ale też za niezłomność w podejmowaniu trudnych tematów i niezależność w pracy twórczej.
Z Haliną Łabonarską rozmawiamy o odwadze, wierze, mszach z bł. ks. Jerzym Popiełuszko, w których uczestniczyła. Opowiada nam o swojej drodze życiowej i swoich wyborach .
- Co znaczy wolność w sztuce i wolność cywilna?
Zawsze są pewne konsekwencje postawy, w której szuka się prawdy i takie poczucie wolności wewnętrznej, jeśli w nas jest, to zawsze kosztuje. Doświadczam tego co jakiś czas. Przez lata mojej działalności artystycznej bardzo często byłam wykluczona np. za współpracę z Radiem Maryja, potem wracałam, bo nagle znalazł się ktoś, kto powiedział „jest dobra, będę z nią pracował”… Mam więc poczucie, że wolność w naszym zawodzie jest kosztowna.
- Mamy w tym roku 40. rocznicę śmierci księdza Jerzego, na Festiwalu będziemy o tym rozmawiać, o zmaganiu jednostki z systemem. Pani uczestniczyła w Jego mszach za Ojczyznę. Jak to się zaczęło?
Dziś nawet nie pamiętam, skąd dowiedzia- łam się o mszach na Żoliborzu. Pamiętam te pierwsze, kiedy stałam w ogromnym tłumie modląc się. Nie było ważne czy jest zimno, czy pada deszcz. A potem ktoś mnie dostrzegł i powiedział: „Przyjdź do księdza, do zakrystii”. Tak się zaczęło – zakrystia, spotkania, czytania, wiersze. To łączyło, było szansą na zjednoczenie ludzi o różnych wrażliwościach. Ksiądz Jerzy był ciepłym, dobrym i pokornym człowiekiem. Dlatego tak Go znienawidzili, że „takie coś, taki zwykły ksiądz przyciąga tłumy”. Jego wrogowie nie brali pod uwagę, że w tym wszystkim istnieje jakaś siła wyższa. Potem były msze po Jego śmierci, czuwanie, czekanie, Drogi Krzyżowe co roku. Msze za Ojczyznę już bez Niego. Ja jestem wierna, byłam zawsze, widziałam jak znikają moi koledzy, jedni zmarli, inni po prostu przestali tam bywać.
- Czy ma szansę odrodzić się w dzisiejszych czasach taka jedność i takie momenty jak te wokół księdza Popiełuszki i te, kiedy rodziła się Solidarność?
Nie wiem, na razie nie czuję takiego przesłania, że to się może stać, chociaż na pewno w niektórych grupach ludzie się jednoczą. W moim środowisku tego nie odczuwam, wręcz odwrotnie – jest parcie do tego, żeby wygodnie żyć i nie zajmować się takimi sprawami jak Ojczyzna, wiara, wewnętrzne poczucie wartości… Solidarność… pamiętam, że to był taki przełom, byłam jeszcze młoda, a poczułam ten powiew czegoś, cze- go wtedy nawet tak do końca nie rozumiałam – że ludzie się spotykają, że się idzie na demonstracje, że to jest ważne. Potem nastąpiło to wszystko, co się łączy też z Janem Pawłem II, przecież Jego słowa „niech stąpi Duch Twój…” obudziły wielu. Ja też poczułam się obudzona i świadoma tego, że życie będzie już inaczej biegło. I tak się stało. Po prostu świadomość wzrastała. Wszystko się zmieniło. Szczególnie jeśli chodzi o taką dojrzałość wewnętrzną, kiedy dokonuje się wyborów i się wie, dlaczego się ich dokonuje. Dokonywałam wyborów nawet jeśli chodzi o reżyserów, o to z kim będę pracować i dlaczego. Czasem słyszałam „mogłabyś trochę odpuścić”, ale moi synowi mówią „Mamo, ty jesteś mocna”, więc nie poddaję się, nie odpuszczam, bo musiałabym prze- stać być sobą. A to jest ważne, żeby być tym, kim jestem. Mam swoją wąską ścieżkę w górę i idę pod prąd.